piątek, 27 marca 2015

List do nikogo...

Pamiętasz Panie K. tę noc która zabłysła dla nas milionem kwiatów? Zakochaliśmy się w sobie jak szczeniaki. Chodziliśmy od knajpki do knajpki, znajdując radość w trzymaniu się za ręce, słuchaniu muzyki, szukając swojego wzroku, dotyku...
Tęskniliśmy za sobą jak wariaci, dzwoniąc, pisząc tęskniąc za dotykiem, zapachem, smakiem ciała...mruczałeś przez telefon, komplementy, czułe słowa... miłość.
Piszę do Ciebie Panie K. bo już nie pamiętam Twojego dotyku, zapachu, zapominam dźwięk Twojego głosu.
Piszę do Ciebie, bo wiem że do mnie nie zadzwonisz, może przyjdziesz jak zamknę oczy, może wtedy mnie przytulisz, zamruczysz do ucha po swojemu.
Może powiesz że też tęsknisz, że kochasz...
Minął rok jestem ze stali, nie czuje nic.

wtorek, 24 marca 2015

Stołeczny wyścig do przedszkola

Nie wiem jak u Was, ale w moich stronach miejsce w państwowym przedszkolu to wyścig o punkty za spełnione kryteria. Wśród moich znajomych, kolegów z pracy żadne  dziecko nie chodzi do państwowego przedszkola.
W "stolycy" to taki luksus nie dla każdego. 
Jeszcze parę lat temu matka samotna była poza konkurencją, teraz musi walczyć w wyścigu z innymi.
Z matkami z wolnych związków które wymeldowują swoich partnerów, i udają niebożęta pozostawione przez faceta-świnię.
Kompletowanie wymaganych dokumentów zajęło mi tydzień.
Wniosek który wygląda jak test, i tona załączników. Że samotna na druku - oświadczenie to mało, wiec akt zgonu, że pracuję to papier, że się rozliczam w rejonie Pit, że mam inne dzieci akt urodzenia.
I tak uzbrojona w wydruk prawie 30 stron, biegnę zapisać Fuciątko do przedszkola.
Trzymajcie kciuki, wyniki kastingu na koniec kwietnia.

sobota, 21 marca 2015

Healthly living

Dopóki byłam matką niepracującą, rozwinęłam się bardzo kulinarnie. Pieczony w domu chleb? Oczywiście. Pełnoziarnisty -czemu nie, włoski - mniam, bułeczki domowe? No co w tym trudnego. Hande made wędliny, nawet wpadłam na pomysł na domowe parówki. Domowe zupy, na wiejskiej kurze, warzywa na parze - najsmaczniejsze... Kg cukru i soli potrafił mi starczyć na pół roku. Teraz jadam zupy z kostki, no chyba ze zdążę przed nianią ugotować. Naleśniki, placki ziemniaczane na głębokim tłuszczu... Wole sama gotować wiem wtedy ze jedzą zdrowo. Większość smażę bez tłuszczu, cukru nie używam,  nie sole, jest tyle innych przypraw. Niani nie daje pieniędzy bo do garnka wpada syf. 
Nie uważam sie za kto wie co w kuchni, ale umiem świadomie zrobic zakupy i ugotować ze smakiem.

Kryzys matkowania....

Po roku bycia samotnym rodzicem, zaczynam odczuwać kryzys... Ba, mam wrażenie ze to zachacza nawet o depresję.
Mam potworne problemy wychowawcze z moją 8latka, nie daje rady, wymiękam. Nie potrafię do niej dotrzeć, nie umiem znaleźć z nią wspólnego języka. Od niedawna zaczyna świadomie wykorzystywać swoje półsieroctwo. Nie akceptuje tez małej, mogę na palcach u jednej ręki policzyć ile razy dziennie potrafi coś robić z maluchem - i nie jest to zabieranie młodszej zabawek, wyrywanie kredek, czy złośliwe wyłączenie bajki w połowie. Nie wiem co sie z tym moim dzieckiem dzieje, nie bardzo mam tez czas odkąd pracuje na wychowywanie moich dzieci... Są z nianią, którą gdybym mogła jeszcze dziś wyrzucilabybym za drzwi... Bo ona tez jest głównym zapalnikiem większości awantur w domu. Jestem psychicznie wrakiem, w pracy stres po 10 godzin dziennie - bo aktualnie cały czas muszę sie wykazywać - wracam do domu a tam awantury. Nie mam juz siły na to wszystko, zaczynam zazdrościć Panu K. tego wiecznego spokoju. Zaczynam żałować dnia w którym poprosiłam nianie by ze mną zamieszkała - teraz nie wiem jak sie jej pozbyć. Boje się że nim sie wyprowadzi z Baja poza adresem, juz nic bedzie mnie łączyć..
Panie K. Ratuj, bo nie umiem pomóc naszemu dziecku. 

piątek, 6 marca 2015

:'(

Rok temu ostatni raz wtulałam się w ramiona Pana K. Czułam zapach jego perfum, ciała... ostatni raz słyszałam dźwięk jego głosu i czający się w nim strach.
Nie umiem już płakać... Czuję nieutulony żal że mi go odebrano...
Nie wierzę  w zbożne cele mojej tragedii, nie widzę idącej z tego nauki, pożytku, wyższego celu.
Smutek, że coś pięknego, trwałego, dojrzałego się skończyło...Nasza miłość z biegiem lat, pojawieniem się dzieci, ewaluowała, dojrzewała. Kolejne choroby Pana K. zmieniały jego charakter ale miłość trwała. 
Coraz bardziej odczuwam brak rozmów z moich ukochanym, już nie łapię się na tym że chcę mu coś powiedzieć, bardziej przeraża mnie to że nie mogę powiedzieć, bo nie mam komu. Mało kto potrafi zrozumieć żarty, moje podejście do życia, to co robię.
Brakuje mi jego bliskości... takich codziennych rytuałów, które towarzyszą ludziom mieszkającym razem, od wypitej rano wspólnie kawy do przytulenia się pod jedną kołdrą...
Wyrzuciłam łóżko na którym spaliśmy razem, przemeblowałam mieszkanie, żeby jak najmniej przedmiotów utrudniało mi wstawanie z kolan.
Czuję potworny smutek patrząc na Fucię... Ona pierwsza przeszła do normalnego życia, zapominając, zamykając za Nim drzwi.
Baja też tęskni, nie rozumie dlaczego od nas odszedł.
Nie napiszę nic w dniu rocznicy, nie chcę jej czcić, płakać. Ten dzień wymazuję z kalendarza, nie ma go.