Przypomniała mi jedna znajoma i tak mnie wzięło na zebranie kilku historyjek, a będzie o Fuci.
Fućka jaka jest już chyba wiecie, a jak nie to uogólniając, Fucia jest "ciekawa świata".
Pędzi na hulajnodze z nogą podniesioną ku górze i niczego się nie boi. Fućka w ramach odkrywania, badania różnych przedmiotów, sytuacji, potrafi zaskoczyć każdego. Mnie też przyzwyczaiła już że koło nie zawsze jest kołem.
Nożyczki - są między innymi jedym z przedmiotów które zaliczają się do tzw "must have" mojego dziecka.
Pierwszy kontakt był pod baczną obserwacją i nauką - włożyłam jej rzeczone nożyczki do rączki pokazałam co ma z nimi robić, Baja robiła wycinanki z papieru, wzory folklorystyczne, ba nawet szukałyśmy motywów parzenicy góralskiej.
Fućka patrzyła, patrzyła i zaczęła wycinać. Pocięła w drobne kucki wszystkie kartki które dostała, od tego momentu pokochała nożyczki.
Kolejny kontakt był z nożyczkami Baji. Zostawiła je na biurku a Fućka, nie omieszkała wykorzystać sytuacji.
Kontakt z nożyczkami zakończył się nową stylizacją fryzjerską, Fućka wystrzygła sobie modną fryzurę - z asymetrią, wycięła sobie włosy - bagatela w miarę równo - z lewej strony wzdłuż linii grzywki, nawet niewiele musiałam poprawiać.
Kolejnym razem, nowy dizajn wg projektu Fućki powstał na stole i... znów na niej samej.
Obrus położony na stole zyskał z jednej strony falę, podobną falę Fućka uzyskała robiąc wycinankę z bluzki.
Kolejnym razem ciocia kuchenne nożyczki zostawiła, ale tym razem spryciarz nożyczki zwinął i schował. Ujawniła się po kilku dniach na tarasie obcinając kwiaty, jeden po drugim została złapana przy drugiej skrzynce niezapominajek. I tak bym mogła długo bo z Fućką nie jest nudno. Bo taka Fućka już jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz