niedziela, 28 września 2014

Apropos remontów

Mam dłonie w fatalnym stanie. Dłonie które są moim fetyszem wyglądają okropnie. Paznokcie po lakierach hybrydowych są miękkie jakby były z folii, pokaleczone dłonie po zakładaniu płotu wiklinowego na tarasie, sucha na wiór skóra. I brak czasu na kosmetyczkę. Dzisiaj chodzę w rękawiczkach, kremy, oliwa, moczenie w mydle, domowe spa dla rąk. Jakieś inne rady?

Od nieba do piekła

Byłam wroną czarną jak węgiel, 
Schowaną w skrzydła, wtuloną w wiatr,
Uciekłam w pole, uciekłam w las,
Szukałam wszędzie,
Stracony czas...

Jestem wiatrem, w objęciach drzew,
Pieszczę kwiaty, krzaki bzów,
Wtulona w bryzę uspionych fal, 
Nie znalazłam Ciebie
Już nie ma nas...


piątek, 26 września 2014

Mruczący kot

Kot jednak mruczy, po prostu musiałam sobie na mruczenie zasłużyć. Kilka tygodni kocich kabanosów i wuala - kot mruczy :-)

Koniec remontów

Dziś mogę śmiało napisać że czas remontów zakończony. Może zacznę od końca. Ostatni był taras. Był solą w moim oku.
3 lata temu jesienią mieliśmy remontowany taras, był izolowany z uwagi na zacieki na ścianach wewnątrz. No i została mi "papa"... I tak drażniła mnie 3 lata. 
Zaraz po remoncie sąsiadom położyła  firma drewniany taras. Piękny, drzewo egzotyczne ciemne, taras olejowany. Zachwycałam się nim długo, kilka razy namawiałam Pana K. ale ciągle nie było czasu, pieniądze na co innego, a to oszczędności. No nic nie pracowałam więc te argumenty do mnie trafiały. Niestety syf w domu po każdym wyjściu i wejściu na taras był okrutny, bo z papy znosiliśmy mnóstwo śmieci.
No i jest pięknie, modrzew syberyjski i schnie, po dzisiejszym olejowaniu.
Niestety gapa zapomniała zrobić zdjęcia "przed", znalazłam jedno z Fućką na pierwszym tle, z bałaganem wokół. Za to zdjęcia "po" wzbudzają mój zachwyt.

A teraz wygląda tak

postaram się za niedługo pokazać pokój dziewczynek, w tym tygodniu dotarły ostatnie meble

wtorek, 23 września 2014

Miasto

Siedzę w tramwaju, patrzę przez szybę
Mijam jedna ulice, druga,
Kurant gra powstańczą pieśń, 
Mijam obrazki, kamienice,
Zamek, rzeka 
Potem góra lodu - drżę.

niedziela, 21 września 2014

Klasa integracyjna

Baja chodzi do klasy integracyjnej. Co to ta integracja? To dzieci które są z definicji w czymś inne niż reszta. U Baji to dziewczynka z uszkodzonym wzrokiem, i chłopiec nie sprawny ruchowo. Patryczka  i Martusie znamy od 2 lat - niebywale inteligentne, zdolne dzieciaki, co więcej o ich ulomnosciach dowiedziałam się z sporym opóźnieniem bo dla mojej Baji to poprostu Patryk i Marta, o to że jedno gorzej widzi, a drugie kiepsko chodzi nie miało nigdy znaczenia. 
W Baji zerówce były tez dzieci obcokrajowców córka Ormianki Laurka. I tu tez na moje oko powinna działać integracja. Dzisiaj byłyśmy na Kindrbalu. Była Laura z mamą. Maryna opowiedziała że w nowej klasie jej córka jest dyskryminowana, nazwana "dziwakiem", "brudasem", "dziwolągiem z dzikiego kraju". Skąd 7latki znają takie słowa? Skąd w obecnych czasach bierze się taka ignorancja.     Pan K. nie lubił obcych, Maryne poznał, bardzo ją polubił, za jej pracowitość, szczerość, otwartość. A Laurka? Cóż ona winna, mała dziewczynka, której mama próbuje dać szczęśliwe dzieciństwo - notabene - samotna mama, w obcym kraju.

Matka samotna...

Kim jest matka samotna? Zabiegana, pędząca od punktu do punktu żeby zdążyć. Matka samotna, nie ma czasu na łzy, matka samotna nie ma czasu na shoping, nie wychodzi na piwo z znajomymi. Matka pędzi do pracy, z pracy też pędzi, potem są dzieci i wieczór. Nie mam czasu myślec, nie ma mnie... Ja  utknęłam miedzy "niebem a piekłem". Niby nic się nie zmieniło praca dom, dom praca, ale nie mam do kogo zadzwonić jak mi źle, nie ma mnie kto przytulić... Dziewczyny zrobiły się jakieś drażliwe. Nie umiem się odnaleźć w samotnym życiu, bez oparcia w mężu... Z zawiścią patrzę na kobiety z obrączka na palcu... Ja swoją nadal noszę za 20 dni pierwsza rocznica ślubu bez niego, nie wiem jak to przetrwam.
Praca porażka, nie wiem czego się spodziewałam, pewni ludzie się nie zmieniają. Stres z tym związany mnie przybija, inne kobiety mają drugą pensje w domu, ja nie i to mnie przytłacza. Wręcz powoduje ze czuje jakbym dźwigała cały świat na plecach.
Jest mi źle.

piątek, 12 września 2014

o kocie

Kot żyje i ma się świetnie. Po 4 tygodniach pod jednym dachem kot mnie chyba lubi. Kot nie jest typowym kotem, bo ani nie mruczy, albo mruczy strasznie cicho, nie znosi jak się go bierze na ręce, nie za bardzo  lubi tez być głaskany.
Za to lubi się bawić. Codziennie czeka aż dzieci pójdą spać, wyciągam wtedy sznurek i zaczynam się z nią  bawić. Czai się, skacze, biega, w locie odbija się od kanapy i pędzi dalej, czasem ją tarmoszę, ale niestety paskuda jedna gryzie. Chyba się lubimy ja i kot.
Po 2 tygodniach od przyjazdu dziewczynek kot powoli zaczyna się przyzwyczajać do krzyków i żywiołowości dzieci, i przestaje nerwowo reagować na dzieci.
Jeśli Dżina się kiedyś wyprowadzi, kupię kota.

Pierwszoklasiści

Nie wiem kto wpadł, na genialny pomysł wysłania 6latków do pierwszej klasy, na pewno nie miał dzieci.
Baja poszła jako 5latek do zerówki, oczywiście jako 6latek miała pójść do pierwszej klasy, po 30 dniach chodzenia do tejże zmieniłam zdanie, i Baja kiblowała razem z 24 kolegów jeszcze raz w zerówce.
No i w tym roku święcił się 1 września moja pierwszoklasistka poszła do szkoły. Na tę okazyję nawet urlop wzięłam. Poszłam z moją córeńka, ślicznie ubrana i taka przejęta. Młodziutka pani, więc jest szansa że jeszcze nie zblazowana, i się jej będzie chciało. Niestety tez ostra bo Baja wczoraj dostała uwagę za brak piórnika, który notabene miała w plecaku tylko nie umiała znaleźć.
Nie wiem jak to jest, ale dzieci teraz są inne. Baja zapomina o zadaniach, wczoraj nie umiała znaleźć w plecaku piórnika, ale umiała policzyć do kilkuset i wygrać konkurs matematyczny. Jako jedyna czyta ze zrozumieniem.
Wczoraj 2 godziny robiła szlaczki poszła spać z płaczem że ją ręka od pisania boli...
Ale szkołę jeszcze lubi i Panią też, i to mnie cieszy.


sobota, 6 września 2014

Matka samotna codzienność

Odkąd dzieci wróciły nie wiem w co ręce włożyć. Jak dają radę inne kobiety? Gdyby nie ciocia byłabym w czarnej dziurze. Wstaje rano robię śniadanie sobie i Baji, kanapki do szkoły, obiad do pracy... Myje włosy zawijamy turban, i dosłownie zdzieram ją z łóżka, za to Fucia wstaje błyskawicznie, słyszę tupot bosych stupek i "mama chce siku", oczywiście od razu ubieram ją. Wpada na śniadanie - mama "maki z mekiem" czyli płatki z mlekiem. Lecę z Bają do szkoły, pociąg, praca, praca... A potem znowu bieg do domu. Mam ciocie - mam szczęście, moje dzieci też, bo nie siedzą w przechowalniach. Chodzą na spacery, płac zabaw, jedzą domowe obiady... 
Ps. Kot ma się dobrze znalazł kolejne skrytki w domu, Fucia średnio raz dziennie obrywa od kota, niestety na razie nauka idzie w las.
Ps2. Kot czeka codzień aż dzieci pójdą spać, bawimy się dobrą godzinę.