środa, 13 sierpnia 2014

Zderzenie ze wspomnieniami

Pojechałam do salonu meblowego, na Woli. Wyszłam z pracy krótki spacer, wsiadłam w 105 i jadę przed siebie... najpierw pomnik Polegli Niepokonani, cmentarz, market, przystanek.
Koło pomnika byliśmy kilka razy na spacerze, są tam mogiły Powstańców Warszawskich, zawsze była tam cisza spokój...czas się zatrzymywał, szum drzew, zapach trawy... jego ciepła ręka, trzyma moją...
Na przystanku często się przesiadaliśmy, przesiadka po pracy, albo jak jechaliśmy do teściów... Pamiętam zimę któregoś roku, wracaliśmy wieczorem zmarznięci, zziębnięci i ten przystanek. Chuchaliśmy sobie na ręce żeby było cieplej. Zawsze mnie obejmował i cmokał w czubek głowy, albo opierał brodę na mojej głowie, i tak czekaliśmy.
Potem zobaczyłam samolot schodzący w kierunku lotniska... mieszkaliśmy w takim miejscu, przez prawie 3 lata że można było na samolotach czytać drobne literki z nazwami. W pracy z Pana K. śmiali  się koledzy mówiąc że wstaje "z pierwszym lotem do Chicago". 
Słabo pamiętam drogę do sklepu, wysiadłam z autobusu i zatoczyłam się jak odurzona, usiadłam na przystanku bo zrobiło mi się słabo, nie wiem ile tam siedziałam, weszłam do sklepu ale  nie pamiętam co zamówiłam, mam karteczkę, otrzeźwiałam w domu. I topie samotność w strugach łez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz