czwartek, 12 czerwca 2014

Trudne, nowego początki

dziś będzie na smutno.
Z kresów przyszłam do "wielkiego miasta" za miłością, za pasującą połówką mojej pomarańczy...
Połówki nie ma, odeszła we śnie, mam nadzieję nie cierpiąc...
Połówkę dorwała w swe szpony podstępna choroba, zgniotła, stłamsiła, podeptała i wypluła... To co zostało nie miało się czym bronić...odszedł cicho.


Zostałam  sama, z małą Fucią która już nie pamięta kim był, i Bają która  straciła swojego Bohatera.

Trudno jest kroczyć z podniesioną głową samemu, trudno jest wstać rano.
Ale wstaję, kroczę...

Jestem i Matką i Ojcem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz