piątek, 6 marca 2015

:'(

Rok temu ostatni raz wtulałam się w ramiona Pana K. Czułam zapach jego perfum, ciała... ostatni raz słyszałam dźwięk jego głosu i czający się w nim strach.
Nie umiem już płakać... Czuję nieutulony żal że mi go odebrano...
Nie wierzę  w zbożne cele mojej tragedii, nie widzę idącej z tego nauki, pożytku, wyższego celu.
Smutek, że coś pięknego, trwałego, dojrzałego się skończyło...Nasza miłość z biegiem lat, pojawieniem się dzieci, ewaluowała, dojrzewała. Kolejne choroby Pana K. zmieniały jego charakter ale miłość trwała. 
Coraz bardziej odczuwam brak rozmów z moich ukochanym, już nie łapię się na tym że chcę mu coś powiedzieć, bardziej przeraża mnie to że nie mogę powiedzieć, bo nie mam komu. Mało kto potrafi zrozumieć żarty, moje podejście do życia, to co robię.
Brakuje mi jego bliskości... takich codziennych rytuałów, które towarzyszą ludziom mieszkającym razem, od wypitej rano wspólnie kawy do przytulenia się pod jedną kołdrą...
Wyrzuciłam łóżko na którym spaliśmy razem, przemeblowałam mieszkanie, żeby jak najmniej przedmiotów utrudniało mi wstawanie z kolan.
Czuję potworny smutek patrząc na Fucię... Ona pierwsza przeszła do normalnego życia, zapominając, zamykając za Nim drzwi.
Baja też tęskni, nie rozumie dlaczego od nas odszedł.
Nie napiszę nic w dniu rocznicy, nie chcę jej czcić, płakać. Ten dzień wymazuję z kalendarza, nie ma go.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz