poniedziałek, 13 października 2014

Na wsi

Tęsknie za proziakami mojej Babci, z świeżo odciśniętym twarogiem i tartym jajem na twardo. Za rechotem żab o zmroku, zamiataniem podwórka... Za dziecięca naiwnością... Beztroska dzieciństwa. Wrzesień to okres "wykopków" które wspominam z radością... Co roku pomagaliśmy to jednej Babci to u drugiej. Zawsze było wesoło, zawsze było tłoczno... U Babci - po stronie mojego Taty, pierwszy koszyk się zakopywało, nad paliło od razu ognisko i szliśmy dalej zbierać. Na koniec ognisko się gasiło, i wyciągało upieczone ziemniaczki, Babcia przynosiła swoje masełko, twaróg, bańkę mleka... do dziś pamietam ten smak... Pamietam tez stara chałupę, która tam stała z XIXw. Mam takie przebłyski z bardzo wczesnego dzieciństwa, stada baranów które tam było. Dom był dwuizbowy, prawa strona to obora dla zwierząt lewa izba mieszkalna. Były tam ławy stół, stary kredens, łóżka do spania i piec. W oknach wisiały firanki... Dom drewniany kryty strzechą... Obok stała wielka stodoła w której było siano, i słoma pamietam gigantyczne pajączyny i wielkie pająki krzyżaki. Była stara studnia z cudnie lodowatą wodą w upały, i drzewa, grusze i jablonki. Gruszki były przepyszne, mój Tato miał wątpliwa przyjemność zrywając dla nas gruszki, rozjuszyć stado szerszeni które miały tam gniazdo - kilka dni gorączkował po 6 ukąszeniach. 
Drugi kierunek to druga Babcia, zbieraliśmy ziemniaki z moimi kuzynami. Tam był dopiero ubaw, rzucaliśmy  się ziemniakami, notorycznie straszyliśmy ciocie myszami i szczurami, i wypuszczalismy jej pod nogi kota... Ale była zabawa... Potem papierówki w sadzie u dziadków kuzynów... 
Dzieciństwo to piękny okres w życiu, moim...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz