wtorek, 15 lipca 2014

Bocianie gniazdo

Gdy byłam mała jeździłam często na wieś do Babci.
500 metrów przed domem Babci na słupie mieszkała co roku osobliwa ptasia rodzina - bociania. Co roku przylatywała para. Najpierw przylatywał On, poprawiał gniazdo, potem ona. Mieli młode, na moje oko zawsze były 3 sztuki. Podglądałam jak uczą się latać, jak brodzą po zalanej łące. W moich rodzinnych stronach posiadanie na swojej posesji gniazda bocianów było dobrą wróżbą, miało przynieść szczęście gospodarzom. Nikt nie niszczył gniazd, i co roku wszyscy się cieszyli z powrotu bocianów.
W tym roku remontowano słupy elektryczne - wszystkie wymieniono. W miejscu starego słupa postawiono nowy, na szczęście przygotowano podwaliny pod nowe gniazdo. 
Przyleciał tylko jeden bocian, przygotował gniazdo i został sam.

Został sam jak ja. Bociany są  monogamiczne, dopóki nie są w 100% pewne nie szukają nowych partnerów.

Zostałam sama, w nie swoich stronach, w nie swoim miejscu. Mój dom był daleko stąd... Przyszłam tu za nim jak w tym powiedzeniu - Gdzie Ty Kajus, tam ja Kaja. 
Już nikt nie drwi z mojego "idziemy na pole", już nikt nie poprawia mojej wymowy, akcentowania.

To już nie jest blog matki kresowej. Baby z prowincji, która próbowała się odnaleźć w wielkim mieście.

Teraz to blog matki samotnej, matki, która jest matką-i ojcem. Matki która, chorobliwie próbuje zapamiętać pisząc, co było pięknego, śmiesznego, wspólnego, kochanego dopóki była z nim. Matki która walczy z samotnością, z utratą miłości. Matki która chce swoim dzieciom oddać siebie i przekazać jak najwięcej Taty, którego już nie mają.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz