niedziela, 27 lipca 2014

Weekend z teściami

Muszę napisać, że panicznie bałam się kolejnego samotnego weekendu. Tydzień temu zadzwonił teść z zaproszeniem na obiad, we wtorek telefon od żony teścia z zaproszeniem na obiad, z noclegiem.
Następnego dnia zadzwoniła jeszcze raz z zaproszeniem do teatru...
Z sztuki pamiętam tylko faceta jeżdżącego nago na rowerze, resztę przespałam. Dospałam w domu, zapakowałam samochód i kierunek Grodzisk.
Uwielbiam tamtą trasę - sama radość dla kierowcy cudowna A2.
Dojechałam na miejsce i w biegu zmieniałam spodnie, idziemy do lasu na jagody,a raczej jeżyny. Sok i nalewka.
45minut rwania i ręce obdrapane do łokci, nogi do kolan -mimo że miałam  sweter i długie spodnie. Babska wyprawa "teściowa" jej bratowa, ciocia i ja. 3 pokolenia kobiet.
Wróciłyśmy z łupem lizać rany, "teściowa" uraczyła nas jakimś odkażalnikiem, dżizas myślałam że mi dziury wypali.
Wyszykowane zaczęłyśmy grillować popijając mohito... Potem był tort specjalnie dla mnie i prezenty - zaskoczyli mnie, moje pierwsze imieniny bez Pana K.
Potem w moją teściową wstąpił "diabeł rywalizacji" wyciągneła rakietki do speed badmintona i wykończyła mnie i Marię. Grałyśmy aż zrobiło się ciemno
 - dobre 2 godziny. Muszę dodać że mojito wybite w ilości szt. 2 bardzo wyostrzyło mi celność. Nie mniej wykończyła mnie musiałam "rzucić ręcznik na podłogę" bo moja ręka już ledwo działała (dziś mam zakwasy co ciekawe w pośladkach, no ręka też)
Wieczór też był miły obejrzałam z ciekawością "Kota rabina"-  świetny film, polecam.
Dziś rano dało się odczuć że "teściowej" też dałyśmy z Marią popalić, spała do 10tej, i dzisiaj nie podjęła wyzwania, stwierdziła że jutro ma 3 operacje, nie chce by jej ręka drżała. Pracę ma odpowiedzialną więc nie podpuszczałam jej zbyt mocno.
Dzisiaj już leniwie,i kanapowo, dużo rozmawiałyśmy, piłyśmy kawę, znowu grill i do domu.
Pierwszy raz byłam tam sama bez brykających dzieci. Bardzo odpoczęłam, wróciłam zrelaksowana wypoczęta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz