piątek, 18 lipca 2014

Jak matka poznała ojca

Każda miłość, każda znajomość ma swój początek. Marzeniem jest by miłość trwała wiecznie... tylko czym jest ta wieczność. Czy poznając swoją miłość żyło by się inaczej gdyby wiedziało się ile ta miłość będzie trwała? Czy gdyby na początku ktoś dał mi umowę z zapisanym okresem użytkowania to nie uciekłabym z podkulonym ogonem?
Uwiodłam mojego męża przez telefon, usiłując wyłudzić od niego premie... Zaprosiłam do siebie... potem były wianki, i jazzowe lato w Krakowie. Chodziliśmy od knajpki do knajpki słuchając różnych wykonawców, szczęśliwi, trzymając się za ręce... Zmęczeni na piechotę wracaliśmy do mieszkania, po drodze opowiadając swoje marzenia, planując wspólne życie...
Na imieniny dostałam suszki z balonami - bo wiedział że nie umiem dbać o kwiaty, i kulę z podgrzewaczem i aromatycznymi olejkami (te kulę stłukła Baja miesiąc po śmierci ojca). Potem on pokazywał mi Warszawę, z jednej strony betonowe miasto, a z drugiej... Hmm... miasto z ukrytymi skarbami, wystarczyło na Targowej wejść w sień rozpadającej się kamienicy, by zobaczyć tabliczkę z napisem "zabytek" i obejrzeć piękne zdobienia, sufity..
Wtedy postanowiłam że rzucę pracę i razem zamieszkamy.
Jakby to było wczoraj... 12 lat przeleciało jak z bicza trzasną... tylko 12 lat.
I tu kończy się miłość, zostają łzy i żal, że tak krótko, tak mało...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz